EditRegion4


Stronę odwiedzono:
 razy
od 24.11.2013r

 

 O  LOSIE  CZEGOŚ  MNIE  POKARAŁ

O losie okrutny czegoś mnie pokarał?
Jeszcze w łonie matki zostałam sierotą.
I chociażby człowiek najbardziej się starał
Zwykłego kamienia nie zamieni w złoto.

I za co niebiosa tak mnie ukarały?
Od pierwszego dnia życia, oddechu pierwszego.
Ojcowskiego ciepła poczuć mi nie dały,
Nie dały rączkami dotknąć ciała jego.

Nie dały potargać za jego czuprynę
Swymi rączętami jak to dzieci czynią.
Na kogóż mam zrzucać za to wszystko winę?
Na kogóż? Czy Boga mam obciążać winą?

Że mój ojciec nigdy nie chodził na wywiadówki.
Nie poprowadził do pierwszej Komunii Świętej.
Nie pogładził rękami mojej małej główki
Za dobre cenzurki córki dość pojętnej.

Że zawsze brak mi było ojcowskiego męstwa,
Bo przecież drogi usłanej różami nie miałam.
Nie udzielił także ojcowskiego błogosławieństwa,
Kiedy w związek małżeński wstępowałam.

Czy mam obwiniać miasteczko czarnym dymem spowite,
Gdzie paliły się domy i dobytek mieszkańców?
A krzyki ludności i wrzaski dzieci niesamowite
Nie wzruszały niemieckich oprawców.

Gdzie huki wystrzałów karabinowych
Zagłuszały ludzi błagalne wołanie.
Gdzie w odwecie wielu chłopców do walki gotowych
W obronie miasteczka do bitwy powstanie.

A wśród nich odważny mężczyzna,
Dzielny i nieprzeciętnej urody,
Któremu bliskie było słowo „Ojczyzna”,
A przecież był bardzo młody.

Zginął w wieku dwudziestu dwu lat,
Zostawiając smutek żonie niedawno poślubionej.
Nawet nie widział żegnając ten Świat
Córki dopiero za kilka miesięcy urodzonej.

Piątego sierpnia 1944 roku
Poległ w bitwie o wyzwolenie Skalbmierza,
Gdzie wojska hitlerowskie mordowały wokół
Ludność cywilną i Polskiego żołnierza.

Zginął, lecz pamięć po Nim pozostała.
Józef Pajączek. „Lemis” pseudonim jego.
Imię po ojcu córka otrzymała,
A historia już oceniła tej tragedii winnego.

 
Zdzisław Kuliś

Donosy k/Kazimierzy Wielkiej
5 sierpnia 2014 roku.

 

        Wiersz ten dedykuję Józefie Miszczyk zd. Pajączek, mojej koleżance ze szkolnych młodzieńczych lat, z którą przemierzaliśmy ten sam korytarz, te same sale lekcyjne, to samo boisko sportowe, z którego codziennie maszerowaliśmy gęsiego do klas po rannym apelu w Szkole Podstawowej w Wielgusie, której kierownikiem był niezapomniany przeze mnie Jan Maniak.

Zdzisław Kuliś